Rekolekcje Wielkopostne 2010

W dniach 3 – 5. 03.2010 r. w kościele św. Wojciecha odbyły się Rekolekcje Wielkopostne Wspólnot Odnowy w Duchu Świętym. Głosił je ks. profesor Mieczysław Ozorowski.
Tematyką były stacje drogi krzyżowej podzielone na trzy części: sąd, droga krzyżowa, ofiara.

W środę 3 marca ks. Mieczysław mówił o sądzie w kilku aspektach. Jednym z nich jest ocenianie drugiego człowieka, szufladkowanie ludzi. Ujął też sąd jako stanięcie przed Jezusem w prawdzie, bez maski – tak, jak będzie na sądzie ostatecznym. Bóg ciągle udziela nam swojej łaski i nas podnosi, gdyż jest Miłością i Miłosierdziem. A sąd trzeba kojarzyć nie tylko z karą za popełnione zło, ale również z nagrodą za uczynione dobro.

Na szalkach wagi kładliśmy kartki: jedną z przeprosinami za swoje grzechy, a drugą z podziękowaniem za dobro, które mogliśmy z Boża łaskę zrobić.

Mszę świętą w tym dniu sprawowali ks. Mieczysław Ozorowski i ks. Krzysztof Herman. Nasi kapłani (opiekunowie wspólnot) służyli w konfesjonałach sakramentem pojednania. Oprawą muzyczną Eucharystii zajął się Zespół OdNowa.

Weronika i Wiola

W czwartek 4 marca spotkanie rekolekcyjne rozpoczęliśmy zawiązaniem wspólnoty, serdecznym powitaniem siebie nawzajem i modlitwą do Ducha Świętego poprowadzoną przez ks. Krzysztofa i osoby odpowiedzialne.

Z racji, iż rozważanym tematem tego dnia była droga krzyżowa, wszyscy przynieśliśmy ze sobą krzyże, które na rozpoczęcie Eucharystii trzymaliśmy w uniesionych wysoko dłoniach na znak jedności z Drogą Krzyżową i Krzyżem Chrystusa.

Mszy świętej przewodniczył ksiądz Mieczysław Ozorowski, a pozostali kapłani z białostockich wspólnot, którzy przybyli na rekolekcje, podobnie jak w dniu wczorajszym, posługiwali sakramentem pojednania i pokuty.

W homilii ksiądz rekolekcjonista wyjaśniał więc znaczenie drogi i krzyża w życiu człowieka. Na początku mówił o drodze. Wskazał na jej wiele aspektów, między innymi na to, że: droga jest podstawowym elementem życia człowieka, prowadzi bowiem do spotkań i nawiązywania relacji, łączy przyjaciół i wrogów, zachęca do przekraczania granic, do wyjścia z domu, do podjęcia trudu i odkrywania rzeczy nowych, nieznanych, jest wyzwaniem, powoduje potrzebę ciągłego jej udoskonalania. Życie jest jakąś drogą, na której doświadczamy zarówno sukcesów, jak i porażek, gdyż – jak trafnie określił ksiądz – droga to nie tylko płatki róż, ale i kolce. W dalszej części swoich rozważań wspomniał, iż sam Chrystus zachęca nas do wyboru określonej drogi w życiu, ale zaznaczył również, że droga, którą wyznaczył Pan Bóg, jest drogą trudną i wymagającą. To pielgrzymka życia, która wymaga od człowieka wiele wysiłku i ofiarności. Tu nawiązał do przykładu Abrahama i Mojżesza, którzy poszli Bożą drogą. Następnie mówił o tym, że wyruszając w drogę, trzeba liczyć się z tym, iż można się pogubić, zabłądzić, ponieważ jesteśmy słabi, mamy swoje wady, przywary, złe przyzwyczajenia, dlatego potrzebujemy kogoś, kto by poprowadził nas drogą prostą. Ksiądz odniósł się tu do GPS-ów, które dziś wyznaczają drogę wyruszającym w podróż, aby nie zabłądzili. A na drodze wyznaczonej przez Chrystusa takim GPS-em jest Ewangelia, Słowo Boże, przez które Bóg napomina i zachęca do powrotu, gdy się pogubimy. Ewangelia nie jest jednak jedyną wskazówką, takimi Bożymi drogowskazami mogą być też sytuacje i osoby, które Pan Bóg daje nam w życiu, dlatego musimy nauczyć się te wskazówki odczytywać i właściwie interpretować. Na zakończenie rozważań o drodze rekolekcjonista stwierdził, iż najwłaściwszą drogą i drogowskazem dla człowieka jest Chrystus, który jest „drogą, prawdą i życiem”.

W drugiej części homilii wyjaśniał natomiast znaczenie krzyża i nawiązał do krzyży, które przynieśliśmy do Kościoła ze swoich domów. Zachęcał, abyśmy odważyli się brać je do ręki częściej, aby od czasu do czasu zdjąć je ze ściany, przyjrzeć się im, kontemplować, ponieważ są znakami nie tylko życia i drogi Chrystusa, ale i naszego życia, naszej drogi krzyżowej. Ksiądz zwrócił uwagę, iż Jezus z radością przyjął krzyż, chociaż było to narzędzie męki i katuszy, ponieważ widział w nim sens i cel swojego życia. Dlatego nam również potrzeba odkrywania własnego krzyża, jego sensu i celu. Każdy bowiem niesie swój krzyż, czy tego chce czy nie, i warto postawić sobie pytanie: po co go niosę? Dlatego zachęcał do akceptacji i przyjęcia swojego krzyża, bowiem właśnie ten a nie inny krzyż prowadzi ku wieczności, pokazuje kierunek, jest sterem prowadzącym do pełni życia z Bogiem. Mówił o tym, gdyż często zdarza się nam zazdrościć innym ich krzyża, wydaje się, iż mają lepiej, lżej. W dalszej części wspomniał, że na swojej drodze krzyżowej nie jesteśmy jednak sami, że jest z nami Jezus, który pomaga nam w dźwiganiu krzyża, ale też podobnie jak na drodze krzyżowej Jezusa są również różni inni ludzie: tacy, którzy nam pomagają; tacy, którzy tylko patrzą oraz tacy, którzy szydzą. Jednak najlepszymi pomocnikami w niesieniu krzyża, których Pan Bóg postawił na naszej drodze krzyżowej są nasi najbliżsi: mąż, żona, rodzice, dzieci, przyjaciele. Ksiądz zwrócił, też uwagę na to, że nie zawsze potrafimy docenić pomocną dłoń Chrystusa, a wręcz mamy do niego pretensje, że jest tak ciężko. Tu zaproponował więc, aby przyglądać się życiu świętych Kościoła, aby zobaczyć, jak oni dĽwigali swój krzyż, brać z nich wzór, uczyć się od nich. Podał tu przykład Matki Teresy z Kalkuty i Jana Pawła II. Na zakończenie rozważań o krzyżu zachęcał do tego, aby pomagać innym w niesieniu krzyży, tak samo jak i inni nam pomagają. Kiedy trzeba, podnieść z upadku, w duchu życzliwości i miłosierdzia, aby krzyż nie był zbyt ciężki, nie przygniótł i w związku z tym nie stracili nadziei.

W podsumowaniu homilii ksiądz Mieczysław zapraszał do mężnego podjęcia trudu drogi wyznaczonej przez Chrystusa, jak i dĽwigania krzyża. Zaznaczył, że każdy podejmując określoną drogę, drogę z krzyżem, powinien kroczyć nią wytrwale i cierpliwie, jednak zauważył, że w dzisiejszym świecie jest to trudne zadanie, żyjemy bowiem szybko i intensywnie, nie mamy czasu, ciągle się spieszymy, coraz częściej wyznaczając czas również Panu Bogu. Dodał, iż czas jednak nie należy do nas, a spiesząc się, trzeba uważać, żeby czegoś ważnego nie przegapić. Homilię zakończył słowami: NIE PRZEGAP WIECZNOŚCI!

Po homilii odbyło się uroczyste wyznanie wiary, każdy bowiem ściskając w rękach swój krzyż i wpatrując się w ukrzyżowanego Jezusa ze wzruszeniem wypowiadał słowa Credo. Szczególnym momentem podczas mszy świętej była również modlitwa uwielbienia po komunii świętej. W chwili ciszy, w swoich sercach adorowaliśmy krzyż, który każdy miał przed sobą, w swoich dłoniach. Następnie przeszliśmy do wspólnej modlitwy uwielbienia, podczas której Pan Bóg przyszedł ze swoim słowem:

Lecz on się obarczył naszym cierpieniem,
on dĽwigał nasze boleści,
a my uznaliśmy go za skazańca,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz on był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła nań chłosta zbawienna dla nas,
a w jego ranach jest nasze uzdrowienie. (Iz 53, 4 – 5 )

W piątek 5 marca, spotkanie rekolekcyjne, podobnie jak w dniu wczorajszym, rozpoczęliśmy wzajemnym powitaniem i modlitwą do Ducha Świętego poprowadzoną przez księdza koordynatora i osoby odpowiedzialne. W czasie wspólnego wielbienia Boga doświadczyliśmy Jego mocy poprzez skierowane słowo:

Powiedzą:
Budujcie, budujcie, uprzątnijcie drogę,
usuńcie przeszkody z drogi mego ludu! (Iz 57,14)

W związku z tym, iż tematem rozważań dzisiejszego dnia była ofiara, każdy z nas przyniósł ze sobą swój dar serca, swoją ofiarę, wyrażoną w rzeczy materialnej, a konkretnie w żywności, którą zechciałby podzielić się z osobami potrzebującymi.

Mszę świętą w tym dniu celebrowali ksiądz Mieczysław Ozorowski i ksiądz Jarosław Ciuchna, a nasi kapłani opiekujący się poszczególnymi wspólnotami, sprawowali posługę sakramentem pokuty.

Ksiądz rekolekcjonista w swojej nauce w szczególny sposób zatrzymał się nad znaczeniem ofiary, nad tym jaka jest jej istota i na czym, tak naprawdę, ona polega. Już na początku stwierdził, iż w obecnych czasach stopniowo wycofaliśmy się z klimatu ofiarnego, bowiem dzisiejszy świat jest bardzo komercyjny i utracił ducha ofiary. Podkreślił, że dziś wszystko da się przerachować. Gdzie jest więc miejsce na dar serca, na ową ofiarę, którą człowiek może wnieść w swoje życie, a przede wszystkim w życie drugiego człowieka? Postawił więc pytanie: Czy życie bez ofiary ma sens?

Następnie rozpatrywał znaczenie ofiary w kontekście Starego Testamentu, odwołał się do historii. Powiedział, że na początku Adam i Ewa nie składali ofiar, ponieważ żyli w całkowitej harmonii z Bogiem. Dopiero, gdy popełnili grzech pierworodny, zakłócili ową harmonię. Wtedy zaczęli składać Bogu ofiary. Ofiary te były składane ze względu na:

  • pragnienie powrotu do Boga,
  • pragnienie wejścia na nowo w obszar Bożej miłości,
  • zadośćuczynienie za popełnione grzechy,
  • wyraz przymierza człowieka z Bogiem,
  • dziękczynienie Panu Bogu za otrzymane błogosławieństwo.

Ksiądz podkreślił, iż składając ofiarę, człowiek musi dać coś z siebie. To trochę, które otrzymał od Boga, trzeba oddać Mu z powrotem. Oznacza to, iż powinniśmy zwrócić to, co jest w nas najwspanialsze, „pierworodne”, to do czego jesteśmy najbardziej przywiązani, mamy oddać to, co jest kawałkiem naszego serca. Podał tu przykład ofiary Kaina i Abla. Abel złożył Bogu w ofierze swego ukochanego baranka, do którego był przywiązany, a Kain swoją ofiarą uczynił plewy i śmieci, czyli to co mu zbywało, oddał to mimochodem, bo nic to dla niego nie znaczyło. Ofiara Abla została więc przyjęta przez Boga, a Kaina odrzucona. Wspomniał również i o ofierze, którą miał złożyć Abraham ze swego ukochanego syna Izaaka. Musiał oddać Bogu to, co było jego miłością i sensem jego życia. Jednak dla Pana Boga życie ludzkie okazało się zbyt drogocenne, dlatego zgodził się na złożenie ofiary z baranka.

W dalszej części ksiądz zaznaczył, że w Starym Testamencie wszystkie ofiary były krwawe. Kiedy składano ofiary przebłagalne, krwawa ofiara baranka była wyrazem śmierci grzesznika. Człowiek popełniając grzech, odwracał się od Boga, a tym samym zasługiwał na śmierć i ta śmierć musiała zaistnieć w składanej ofierze. Przy zawieraniu przymierza z Bogiem także praktykowano krwawe ofiary, bowiem były zapowiedzią śmierci tego, kto te przymierze złamie. Dlatego przy składaniu ofiar nie chodziło tylko o oddanie czegoś najwspanialszego, ale przede wszystkim o to, aby zobaczyć, jak wielkie miała ona znaczenie, była sprawą życia lub śmierci. Rekolekcjonista zauważył, iż ofiara składała się z dwóch elementów: z daru oraz z faktu zniszczenia i zabicia go jako znaku śmierci lub życia człowieka. Powiedział również o tym, że podczas składania ofiar przebłagalnych oraz przy zawieraniu przymierza nie spożywano mięsa baranków, natomiast inaczej było przy składaniu ofiar dziękczynnych. Ofiary te były bowiem wyrazem wdzięczności Bogu za konkretne wydarzenia np. za udaną podróż, uzdrowienie, uwolnienie i wówczas mięso baranka składanego w ofierze spożywano razem z kapłanami. Oznaczało to udział w chwale Bożej i wejście w przestrzeń Boga.

Ksiądz zwrócił uwagę, iż ofiary które składano wówczas Bogu, z czasem jednak spowszedniały, przestały więc wpływać na zmianę życia człowieka, a po za tym składający je nie mieli pewności, że są one przez Boga przyjęte. Dlatego, aby dać tą pewność swemu stworzeniu, Bóg posłał swojego Syna Jezusa, jako baranka na ofiarę. Chrystus, Syn Boży, Bóg-Człowiek złożył ofiarę z siebie. Była to ofiara doskonała i miła Bogu, teraz więc możemy mieć pewność, iż owa ofiara została przez Boga przyjęta. Ksiądz podkreślił, że Chrystus był właśnie symbolem baranka, a krzyż – ołtarzem, na którym złożył ofiarę z siebie samego. Przelana krew stała się więc znakiem oczyszczenia i uświęcenia człowieka, ofiarowania mu nowego życia.

Uświadomił nam, że dziś również możemy uczestniczyć w tej ofierze, bowiem Chrystus dał nam sakrament Eucharystii. Ksiądz wspomniał, jak jest on szczególnie ważny dla nas. Spożywając bowiem Ciało Chrystusa, chleb aniołów, które przemieniło się na ołtarzu, jednoczymy się z Nim w sposób niezwykły, mamy możliwość uczestniczenia w życiu Bożym. Owo zjednoczenie ma jednak przynosić konkretne owoce. W naszym życiu, w naszym sercu ma dokonywać się nieustanna przemiana. Ma następować nasze przebóstwienie. Ksiądz rekolekcjonista mocno podkreślił fakt, iż Chrystus jako baranek najdoskonalszy został ofiarowany w nasze miejsce, bo to my oddaliliśmy się od Boga przez grzech. Dlatego ofiara Eucharystii (msza święta) nie może nam spowszednieć. Nie powinniśmy chodzić na Eucharystię, jak do sklepu po bułki, to nie ma być zwykły codzienny odruch, to ma być coś więcej. Mówił też o tym, iż my w ofiarę Chrystusa jesteśmy włączeni nie tylko w sposób sakramentalny, ale również całym swoim życiem poprzez składanie darów serca. Porównał tu Eucharystię do góry, na którą się wspinamy, aby się na niej przemienić, zaczerpnąć darów i przygotować się do roznoszenia ich, kiedy już zejdziemy z niej. To oznacza, że msza święta powinna nas przygotowywać do dzielenia się tym, co otrzymaliśmy z innymi, potrzebującymi. Eucharystia uczy nas więc ducha ofiarnego i zachęca do tego, abyśmy nim żyli każdego dnia. Ksiądz uwrażliwił nas także na to, jak wiele sami otrzymaliśmy od Boga, tak naprawdę, nic sami z siebie nie mamy, wszystko mamy dzięki Bogu. Wszystko jest Bożym darem: to kim jesteśmy, jaką mamy rodzinę, pracę. To nie jest tylko nasza zasługa. Dlatego tym wszystkim co otrzymaliśmy, powinniśmy starać się dzielić z innymi. Następnie zachęcał do tego, aby dawać z siebie dar serca, bo tego dzisiaj nam właśnie bardzo brakuje. Eucharystia ma nam przypominać, że istnieje w życiu coś więcej niż tylko jego wymiar materialny. Pana Boga nie można kupić, On sam się nam daje i nie żąda, abyśmy coś za to oddali. Ale już sama miłość wymaga wdzięczności. Na zakończenie homilii ksiądz życzył, aby Eucharystia zachęcała nas każdego dnia do składania daru z serca. Powiedział też, iż dzisiejszym wyrazem owego daru są te wszystkie artykuły żywnościowe, które przynieśliśmy na Eucharystię, aby ofiarować coś z siebie dla innych, jako wyraz wdzięczności Bogu za to, co sami od niego otrzymaliśmy.

Po homilii odbyła się uroczysta procesja z żywnościowymi darami, które przynieśliśmy, aby podzielić się z potrzebującymi. Każdy złożył to, z czym przyszedł, ofiarował to przed ołtarzem. Byliśmy hojni i uzbierało się tego bardzo dużo. Wszystkie zebrane artykuły żywnościowe będą rozdzielone między potrzebujące osoby z naszych wspólnot.

Jako wyraz dziękczynienia Panu Bogu za to wszystko, co od Niego otrzymaliśmy w darze, podjęliśmy po komunii świętej wspólną modlitwę uwielbienia. W tym czasie Pan Bóg skierował do nas swoje słowa:

A sprawiedliwi cieszą się i weselą
przed Bogiem, i radością się rozkoszują.
Śpiewajcie Bogu, grajcie Jego imieniu;
wyrównajcie drogę Temu, co cwałuje na obłokach!
Jahwe mu na imię;
radujcie się przed Jego obliczem! (Ps 68, 4 – 5)

Proroctwo:
Umiłowani, poruszyłem wasze serca.
Zasiałem ziarno ofiary.
Zapraszam do tej przygody.
Będą wam drogowskazem, pomocą, umocnieniem w czasie zwątpienia.
Ja zapraszam.
Decyzja dzieci moje należy do was.
Umiłowani.
Ukochani.
Amen.

Na zakończenie mszy świętej przyszedł czas na podziękowania, bowiem rekolekcje dobiegły końca. Przedstawiciele naszej wspólnoty podziękowali księdzu rekolekcjoniście Mieczysławowi Ozorowskiemu za poświęcony czas, za podjęcie trudu głoszenia i przybliżania nam Słowa Bożego. Bożenka Szczepanowska w imieniu całej wspólnoty złożyła podziękowania tym wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do organizacji tych rekolekcji oraz tym wszystkim, którzy służyli na rekolekcjach, oddając to, co mają w sobie najlepsze jako dar serca. Słowa podziękowania i wdzięczności skierowała w sposób szczególny do kapłanów posługujących w sakramencie pokuty i pojednania, do zespołu muzycznego „Odnowa”, do ministrantów, do osób przygotowujących oprawę liturgiczną. Na zakończenie podziękowała również wszystkim uczestnikom.

Marysia W.

Rekolekcje Wielkopostne 2010